Mediacje w sprawach rodzinnych pozostają niedocenione. Prawdą jest, że wiele mediacji rodzinnych jest prowadzonych po prostu źle. Dlaczego? Składa się na to suma co najmniej kliku czynników. W pierwszej kolejności motywacji uczestników mediacji, które bywają różne, najczęściej jednak zgoda na mediację wypływa z chęci zachowania dobrego wizerunku przed Sądem i nie idzie w parze z rzeczywistym nastawieniem. Zazwyczaj w sprawach opiekuńczych czy rozwodowych występują po obu stronach profesjonalni pełnomocnicy, którzy warsztat pracy wypracowany na sali sądowej próbują stosować w postępowaniu mediacyjnym. Część pełnomocników zaś uważa, iż w postępowaniu sądowym osiągnie „więcej” niż w mediacji. Poza tym różne też jest doświadczenie życiowe i zawodowe mediatorów. Sprawy rodzinne mają ściśle wyspecjalizowany charakter, wiążą się zazwyczaj z dużym antagonizmem Stron, często racjonalne argumenty są odrzucane na skutek dużej ilości emocji związanych z rozstaniem, rozłąką z dzieckiem. Każda mediacja rodzinna jest mediacją „trudną”. Nie mniej jednak dobrze poprowadzona daje szansę na zaoszczędzenie środków finansowych (wszak prowadzenie postępowania sądowego bywa kosztowne), zasobów psychicznych i emocjonalnych (w tym dziecka, które z pewnością gdyby mogło nie chciałoby brać udziału w wysłuchaniu przez sąd lub badaniach organizowanych w OZSS) w szczególności zaś pozwala na nawiązanie komunikacji z rodzicem dziecka, tym samym uniknięcia „wojny totalnej”, przez co rozumiem trwanie postępowania opiekuńczego do ukończenia przez dziecko 18 roku życia ( niestety takie sytuacje mają miejsce).
Przed przyjściem do mediacji strony takich postępowań zapominają, że sąd być może którejś ze stron „da więcej”, ale jeśli rozstrzygnięcie w odczuciu drugiej strony będzie niesprawiedliwe to druga strona będzie podejmować działania, by je zmienić- co stanowi realne widmo kolejnych spraw. Czasami strona „uszczęśliwiona” tym „więcej” przekonuje się, że to uznawała za zwycięstwo wcale nie ułatwia jej życia i nie służy np. wspólnym dzieciom.
Wypracowanie zaś ugody powoduje po pierwsze, że Strony czują się odpowiedzialne za jej finalny efekt ponadto mają wewnętrzne przekonanie, że ugoda jako pochodząca od nich powinna być respektowana. Wreszcie, czyż nie jest to wielka satysfakcja nie pozostawiać losów swojego życia i swoich dzieci w rękach sądu, szeregu specjalistów? Czyż nie jest to powód do dumy i zadowolenia, że byliśmy w stanie nawet pomimo wielu trudności wypracować porozumienie z drugim człowiekiem, z którym łączyło Nas wspólne życie, sprawy a co najważniejsze łączą wciąż wspólne dzieci? Czyż nie jest to wspaniały wzór do naśladowania właśnie dla dzieci?
Dlatego warto….mediować!